Day 3
Trasa (około 330km):
Śniadanie już na słodko…
W tle nasze spanie
Kolejny dzień zapowiadał się bardzo dobrze, więc na start Verzasca Dam.
Słynna tama z filmu o agencie 007 “Golden Eye”
Jakoś na skok nikt się nie skusił…
Zresztą obsługujący powiedział – “to dla nienormalnych” 😉
A tu już na przełęczy Luckmanier
Fajne moto ale światła, jak to ktoś stwierdził – jak oczy u kota z rozwolnieniem…
Muszę kupić jakieś rzęsy mojemu Wally’emu
A tutaj wszyscy zapatrzeni podobno w opone Diavela,
tylko poźniej jak szacowaliśmy rozmiar to padaly hasla: S, M, 34 czy 36 😉
No i wyszlo ze Diavel ma opone miedzy 34, a 36
i już na Furka Pass
A co sam sobie nie zrobię zdjęcie
No i jaka ekstra sweet focia
Dario odprawiał taniec indianski i coś tam krzyczał, że czuje stopy Boga
I każdy chciał mieć fotke w tym miejscu
Szkoda, że w BMW zapomnieli o wstecznym
W tle wjazd na Grimsel Pass
A leniuch świstak siedział i nie zawijał nic w sreberka…
A po przełęczach pora na piknik nad rzeką
I nagle lunęło ale jakoś niekomu to nie przeszkadzało
Po raz kolejny walka z automatami do tankowania,
loteria, którą kartę przyjmie, a bywało, że żadnej nie chciał…
Na Susten Pass już niebo było mało błękitne, więc czym prędzej do Airolo
Tam zaplanowaliśmy spanie, ale trzeba było jeszcze pokonać San Gottard Pass
Przełęcz San Gotthard pokonywaliśmy we mgle, chmurach i zimnym deszczu.
Ale jakoś udało się dotrzec do hostelu.
Pogoda natomiast Darka i Wojtka wprowadziła w taki nastroj, że przeglądali wszystkie serwisy pogodowe,
nie wiedziałem, że tyle można ich znać. Nawet padło hasło uciekajmy na południe – moze na Costarike,
na szczęście po chwili skorygowali to i padło hasło Korsyka – bo zacząłem się martwić…
Zapowiadał się dramat pogodowy następnego dnia – na szczęście tylko w prognozach.
W tym nastroju nie pozostało nic innego jak sączyć whisky.
Day 3 w filmowym skrócie
I z GoPro Rappsa
I z Furmanka: