Dzień 6
Kolejny ładny dzień. Tym razem hotelowe śniadanie nie zachęcało więc zrezygnowaliśmy z niego i postanowiliśmy zjeść po drodze. No to go – opuszczamy krainę drzew oliwnych, limonek i mnósta ludzi z Pakistanu.

























W jednym z miasteczek skusiła Nas knajpka, gdzie zjedliśmy mega śniadanie. Omlety rozmiarów słonio-konia. Jak się okazało to jesteśmy też “miszczami” parkowania….










Jedziemy dalej przez malownicze i puste drogi górskie mijając tylko kozy i gołe skały.













Nadeszła pora na przerwę kawową.








No i po woli dotarliśmy do Naszego mega spania.





Na kolację podjechaliśmy do lokalnej knajpy, a wieczór spędziliśmy nad basenem.


