Day 3
Z MyTracks:
Jak już wspominałem (Mumin) dzień wcześniej, polichlorek vinylu ( PCV ), nie powinien być używany do produkcji pościeli.
Z pcv robi się: okna, widelce, tacki, deski klozetowe, wszystko ale nie pościel…
Tej nocy słabo spałem, czułem się jak parówka w foli, co 30 minut się odklejałem i zmieniałem pozycje.
Dziwne że tylko ja – pozostali sobie chwalili prześcieradła…
Po odklejeniu, pozostało zrobienie śniadania – nie było included, wizyta w porcelanowni – nie było papieru included –
trzeba było iść dwa razy i można ruszać.
Trochę mrzyło ale co tam dla nas.
Pierwsza przełęcz tego dnia
Pan rowerzysta robi nam zdjęcie – ciekawe co skłania ludzi żeby jechać rowerem w deszczu o godzinie 9 rano na 2211 metrów ?????
Głowny strateg/planer wyprawy
i jedziemy w dół
ten szybki motur to mój 🙂 (Mumin)
Tego dnia plan był taki żeby dojechać do Canazei, zalogować się w miejscu gdzie już byliśmy kilka lat temu
i polatać po winklach bez gratów
Około południa zatrzymujemy się, już w Dolomitach na carbonnarę i kurczaka (brak zdjęć)
z pełnymi brzuchami docieramy do miejsca noclegu.
Już bez nadbagażu, w letnich ciuchach ( kto miał) latamy po sella ronda’ch
I zaczęło się zachmurzać – w sumie dwa razy w ciągu wyprawy: pierwszy i ostatni
Cały Gang – może klub założymy ? jakieś koszulki strateg obiecał…
Man In Black glasses
Zdjęcia są troche chyba nie w takiej kolejności, ale tego dnia w tym miejscu już byliśmy po lokalnych opadach deszczu.
W sumie to może nie było urwanie chmury, ale dobrze że mieliśmy kondomy, jak dojechaliśmy na dół okazało się,
że Panu Niemcu motur zamókł i dalej nie pojechał…staraliśmy się dzielnie pomagać
Dojechaliśmy nad Marmoladę
Koniec asfaltu, dalej można tylko: autem 4×4, quadem, na ośle, w zimie na nartach, lub yamahą tenere…
w sumie i Triumph też dał radę 😉
chodż zrobimy sobie zdjęcie 🙂
Hmm, ciekawe z czego został ten kabel odcięty ?….
Hmm, ciekawe z czego został ten kabel odcięty ?….
Jak to pokazałem (Seba) tydzień później na szkoleniu kolesiowi z USA
to nie wierzył, że tak się robi w Europie.
Ale nie skorzystał z mojego rozwiązania – poszedł po przejściówkę za 50E.
A drugi o Indyjskim nazwisku przyznał się, że takie rzeczy widział na filmach
Discovery o Indiach 😉
Tego dnia atrakcji było więcej, zjedliśmy fajną kolacyjkę na ławce w ogródku, były fikołki,
whiskey ( brr) i opowiadanie kawałów, typu deer is too fast….
– …pi pi pi boli mnie dupa,
– nic mi nie mów, już nie wiem co mnie nie boli, a co boli..
– ale fajnie jest
– no jest git
– piwo leczy rany…