Day 3
Z MyTracks:
Dzien zaczal sie ulewa, mocniejsza ulewa potem oberwaniem chmury i burza z piorunami
na szczescie to przeczekalismy w garazu zaklinajac pogode.
No ale jak zaczelo tylko padac to wystartowalismy, mielismy zaczac od zatankowania i
jakis zakupow slodyczowo napojowych na caly dzien.
W oczekiwaniu na poprawe pogody, zajecia garazowe…
Do dzisiaj nie wiem jak sie to stalo ale pogubilismy sie na odcinku 500 metrow, piatka wystartwala ze
stacji do sklepu a Tomek jeszcze tankowal i mial do nas dotrzec.
Wystartowal i jak mowi “zamyslil sie” po 10km zorientowal sie ze jest za miastem.
Niefart byl taki ze burza uszkodziala siec GSM i nie moglismy sie skontaktowac.
Wiec ruszylismy w droge i zatrzymalismy sie jak pojawila sie siec.
W miedzyczasie przestalo padac i po pol godziny bylismy w komplecie.
Piotrek czas zabijal jakims egzotycznym tancem.
No i po chwili bylismy w gorkach.
Dzien byl raczej wilgotny ale nie bylo dramatu.
Dotarlismy na droge prowadzaca do Passo Rolle
Po drodze jakis wodospad.
Na Passo Rolle na wysokosci okolo 2000m duszno nie bylo, kolo +5 i jakis mega deszczowiatr…
Niestety musialem sie tam ubrac bo w samej koszulce do biegania i skorze troche drzalem.
Ale zeby sie ubrac trzeba sie rozebrac bo ciezko wciagnac polar na skore… i to bolalo.
W oczekiwaniu na zamowiona goraca kawe, “ale Tomek please zamow duzo nie espresso” – no i
dostalismy espresso, ciezko sie ogrzac lyczkiem plynu nawet jak jest pyszny….
Zakladam ze na ponizszych fotkach brain storm dotyczy tej pipipipi navigacji,
podobno najlepszej na swiecie.
No i laduje u jakiegos dziadzia inzyniera, ktory pracowal na calym swiecie.
Klimaty gierkowskie, ale co tam. W okolicy pyszna pizza a pozniej rozmowy w ogrodzie 😉