MotoTrip 2023 – Day 9
Trasa z dziewiątego dnia – 350km
Tego dnia zaplanowałem dotrzeć do Andory. Na szczęście deszcz się wypadał w nocy. Było wilgotno ale bez dramatu. W porę też opuściłem mieścine bo jak lookałem na nią z góry to jednak się jeszcze rozpadało tam.
A to najważniejszy znak w górach, gdzie nie ma barier ochronnych. Nie powinno się go ignorowac, nie zauważać lub udawać, że się nie zauważyło. Po takim znaku za zakrętem często spotyka kierowcę nie planka asfaltu posywana kamyczkami ale kamyczki na całej szerokości droki i długości kilkudziesięciu metrów.
Powinni mnie zaniepokoić ludzie w grupkach na poboczu, ale o tym później.
Tu lubią przerośnięte rowery… i przerośnięte konie
Mijam po drodze biedne ale malownicze miejscowości
Trasy, po których jadę mocno są uczęszczane przez rowerzystów. To odcinki Tur de France. A to pamiątka po śmiertelnym wypadku z przed lat. Pamiętam to.
Kościoły everywhere
Znalazł się stół więc postanowiłem spożyć drugie śniadanie. Nagle mnóstwo sygnałów, motocykli, aut i kolarzy. Okazało się, że jestem na trasie wyścigu. Obsługa wyścigu perfekcyjna. Szacuje, że z 30 motocykli policyjnych i mnóstwo innych z obsługi, najwyższy numer jaki widziałem to coś koło 80. Więc siedzę jem i się przyglądam, przejechała obsługa, potem czołówka, potem peleton i cisza. No to się ogarnąłem i wystartowałem. Niechcący stałem się uczestnikiem wyścigu. Dowiedziałem się tego od Policji bo okazało się, że za mną jedzie jeszcze jakaś jedna niedojda, a za nim ostatnia karetka i auto z napisem wyścig – zakaz wyprzedzania…wa mać.
I tak kolejną godzinę kulałem się za rowerzystami…Aż nasze drogi się na szczęście rozjechały.
I znienacka pojawiła się Andora. Całe szczęście bo moto mówiło, że ma paliwa na 15km. A w Andorze Paliwo o 40% tańsze niż we Francji. W zeszłym roku jak byłem w Andorze o tej samej porze to było +40, w tym roku pogoda idealna +20. Ponieważ został jeszcze kawałek dnia to postanowiłem zrobić jeszcze pare kilometrów. Drogi były puste no i są cudowne.
W miarę sprawnie udało mi się namierzyć jakieś spanie, wiec ogarnąłem się i był jeszcze czas na spacer w kierunku kolacji.
Spacerem ku paszy 😉
I to był dzień na otwarcie butelki wina.
Filmowe podsumowanie dziewiątego dnia wyprawy