Dzień 4
Tego dnia wjeżdzamy do Serbii. No ale już wiemy, że będąc tylko zaszczepieni mamy prawo na tranzyt przez Serbię, a ne na pobyt. Mój plan zakładał jednak z pięć dni w Serbii. Ustalamy wiec, że na granicy usłyszą od nas magiczne słowo tranzyt, a poźniej będziemy się martwili – zresztą skąd mogliśmy wiedzieć, że tranzyt jest ograniczony do 12h -:) No ale po woli bo zanim wjedziemy do Serbii to jeszcze walka ze szprychą…Lokalnie nie ma szans na kupno bo najbliżza w fabryce w Monachium…Po 4 godzinnych dyskusjach Darka z sewisem w Polsce doszli do porozumienia, że znajdą taką szpryche i wyślą (ciekawe komu wykręcili 😉 ). Popatrzyłem na moj plan i mniej wiecej powiedziałem Darkowi gdzie będziemy za 3 dni i niech tam szprycha dojedzie. Wiec Dario zabookował spanie na końcu naszej Serbskiej trasy i tam mieliśmy się spotkać ze szprychą. Bedzie ciąg dalszy tej historii.
Niechcący spojrzałem dzisiaj na moją tylną opone i uświadomiłem sobie, że ma ona za sobą zeszłoroczny trip na Sycylię i ponad 10000km wkoło komina w sumie prawie 17000km ;-(, no dobra będę się tym martwił później 😉 w sumie wygląda nieżle jak na 17000km no ale przed nią jeszcze 6000km.
Granicę rumuńsko/serbską pokonujemy bez problemu oczywiście mówiąc, że tranzyt, no ale niestety dostajemy do paszportów pieczątke z datą wjazdu. Tuż za granicą wystraszyła nas czarna chmura wieć postanawiamy napić się kawy i zjeść jakieś pierwsze serbskie jedzenie.
Pierwszą serbską atrakcją była twierdza Smederevo.
Dalej przejechaliśmy przez Belgrad, dość zatłoczone miasto ale o dziwo pachniało kwitnącymi lipami. No i odwiedziliśmy ze trzy serskie monastyry.
Zrobiło się późno więc postanowiliśmy spać w hotelu nad jeziorem, kolacje natomiast postanowiliśmy zjeść w pobliskim miasteczku.
I urocze miasteczko.
Filmowe podsumowanie dnia z kamery Seby
Statystyki drogowe z dzisiejszego dnia.
Trasa z dzisiejszego dnia