Day 4
Z MyTracks:
Kolejny dzień się rozpoczął ładną pogodą i przesłodkim śniadaniem,
podobnym zresztą do wczorajszego, dżem1, dżem2, dżem3, dżem4, nutella, miód i inny miód.
Na szczęście, kawy było pod dostatkiem żeby tę słodycz zabić.
Startujemy w kierunku Monte Grappa. Góra na wysokości około 1800 m.n.p.m.
Z przeogromnym kompleksem, wybudowanym po I Wojnie Światowej.
Ale, że jak to zwykle nasze nawigacje pobłądziły więc drogą dla kozic górskich dotarliśmy do
malowniczej przełęczy, z której rozciągał się widok na plaskowyż u podnóża Dolomitow.
A na Monte Grappa jedziemy malowniczą, niezaszeroką drogą, gdzie kompletnie nie było ruchu.
Po drodze na Monte Grappa jakaś kapliczka
Wejście do bunkru z I Wojny Światowej
I już na samej górze.
W drodze powrotnej w motocyklu doskonałym nagle prąd zaczął płynać w drugą stronę…
Spaliło się kilka bezpieczników, dwie ładowarki do telefonów i w związku z tym była przerwa techniczna.
Siesta na schodach koscioła.
I docieramy na Passo Brocon. Co prawda od innej strony niż planowaliśmy, ale z tej drugiej okazało się,
że w polowie droga zniknęla 😉
No i po drodze jeden z zygzakow wykonał wyrok i jedno moto podpisało zakręt długą rysą.
Drugie moto, żeby uniknąć przejechania pierwszego też niestety musiało się polożyć.
Na szczęscie bez strat w ludziach, a i sprzęt nie ucierpiał za mocno.
Jak to mówią blizny są ozdobą wojownika więc kilka blizn się na moto pokazało, no i jakieś małe siniaki
na moturzystach.
Jakoś trzeba było poświętować wieczorkiem w związku z wydarzeniami całego dnia ….
A tu proszę, inżynierowie na wakacjach ale za to i lutownica sie znalazla i miernik cyfrowy i czołówka.
I nawet udało się zreanimowac jedną z ładowarek.
A tu już plany na jutrzejszy dzień, stratedzy uzbrojeni w ipady, tablety mega nawigacje, a i tak sie pewnie
pogubimy….
z-tuningowany kask Tomka, a co trzeba mieć style
Planowanie dnia nastepnego trwało jeszcze długo…