Day 7
Trasa dnia 7-go
Na dzisiaj planowaliśmy przejechac:
– Passo del Tonale
– Gaviapass
– Stelviopass
Ale pogoda popsuła nam szyki i pojechaliśmy:
– Via Palade (1600 m.n.p.m)
– Meran
– Timmelsjoch Passo Rombo (2509 m.n.p.m)
Niebo nie wróżyło za dobrze.
W sumie ruszyliśmy w kierunku Stelvio ale po 20km zawróciliśmy,
bo zaczęło kropić. Postanowiliśmy wyprzedzić deszcz – uciekając na wschód
i tam przejechać do Austrii.
No i prawie sie udało – prawie…
Deszcz nas dogonił wiec trzeba było sie ubrać w gumy.
Jak dotarliśmy na graniczną przełęcz było juz
bardzo mało przyjemnie. Wiał jakiś huragan i ogólnie wszystko nie wyglądało.
Tu się jeszcze śmialiśmy jak termometr w BMW pokazywal
zaledwie +1, niestety jak zaczęliśmy zjeżdźać dopadła nas
burza gradowa. W ciągu kilku chwil temperatura spadła poniżej 0,
a grad tak sypał, że bolalo przez motocyklowe ciuchy.
Niestety byliśmy już w ruchu i to z góry…
Nie odważyłem sie popatrzeć w lusterka co zgrzytnęło za mna …
jak udało mi się zatrzymać – do dzisiaj nie wiem jak – 200 metrów niżej
BMW za mną już nie było …
Nie pomogły ABS, EPS, ESR i inne skróty …
Na szczeście obyło sie bez tragedii tylko pare rys zostało.
Ale jak to mówią blizny są ozdobą wojownika.
Ta burza trwała ponad 2 godziny.
Już wybieraliśmy krowy, do których się przykleimy, żeby nie zamarznąć.
Jak przejechało kilkadziesiąt aut to wydawało się nam, że też damy rade.
Niestety Triumph i BMW hamują silnikami na jedynce jadąc z góry – Fazer NIEEEE
i złapał z 20 km/h na lodzie z gory.
Na nowo uwierzyłem w Boga jak udało mi sie zatrzymać bez upadku.
A moja “wiara” pogłebiła sie jak zobaczyłem pług śnieżny…
Ciekawe ile czasu w Polsce trzeba byłoby czekać na pług śnieżny w lecie.
Następne 40km to wyjazd z chmury deszczu, ktora opanowała doline.
No i decyzja, że na dzisiaj koniec mimo 16 godziny.
Znaleźliśmy super gasthof, z garażem na moto, suszarkami na ciuchy i narzędziami.
A pod wieczór nawet przejaśniało.
Pierwszy raz na wyprawie odwiedziliśmy kościół,
chyba w podzięce za przeżycie tej zimy w lecie 😉
A gasthof polecamy.
Oj nie ma to jak winerschnitzel …
A wieczorem załapaliśmy się na wieczór panieński
Chociaż tę potencjalną pannę młodą do młódek raczej
zaliczyć nie można było …